18 października 2010 roku, czyli dokładnie 10 lat temu, można powiedzieć, że moje życie się zmieniło. Wtedy to właśnie zostałem przyjęty do pracy jako „kortowy”. Do głowy by mi wtedy nie przyszło, że za 10 lat będę pisać takiego posta.

Gdy próbuję sobie przypomnieć, co myślałem podejmując tę pracę, to głównie byłaby to świadomość, że robię coś, cokolwiek, związanego z tenisem. W moim wyobr
ażeniu miałem rozmawiać sobie z klientami i korzystać z darmowych kortów dla pracowników.
Nie myślałem wtedy o tym, że trzeba jeszcze sprzątać, czyścić toalety, odbierać niewygodne telefony, słuchać się przełożonego, prosić ludzi o zapłatę za kort, odśnieżać, kosić trawę czy odkurzać korty, a to wszystko za nieduże pieniądze. Jednak świadomość, że w pracy otaczam się ludźmi o tej samej pasji motywowała mnie do wczesnego wstawania, siedzenia do późna czy urywania się z niektórych zajęć na uczelni. Wszystkie nieprzyjemne aspekty pracy wypierałem myślami o tym, jak to fajnie będzie się wspólnie pośmiać czy zorganizować jakieś tenisowe gierki.

A o „tenisowych gierkach” mówiąc, niezmiernie cieszę się, że nieśmiałe inicjatywy sobotnich turniejków na kilka osób przerodziły się w regularne turnieje CTW, zrzeszające łącznie blisko 150 osób. Warto wspomnieć też o tenisowej lidze liczącej dziś 120 graczy czy wielu turniejach okolicznościowych.

Fajnie, że udało się rozkręcić social media, zorganizować mnóstwo integracji, wspólnych wyjazdów, obozów, półkolonii, stworzyć ubrania klubowe i miejsce, gdzie chce się wpaść na kawę, piwko, rozpalić spontanicznie grilla, zagrać secika w pingponga czy na konsoli. Innymi słowy stworzyć KLUB – którego zdecydowanie brakowało, a na który my – zapaleni tenisiści i mieszkańcy tego miasta zasługujemy.

Żeby nie było jednak tak kolorowo – wiem, że nie jesteśmy idealni, zdarzają się błędy, a kilka rzeczy zawsze można jeszcze poprawić. Ja sam miałem ze 2 momenty, gdy myślałem już, że czas to wszystko rzucić i zająć się czymś innym, a w tenisa grać okazjonalnie, wrócić za „drugą stronę lady”.

Jednak dziś wiem, że nie byłaby to dobra decyzja.

Utwierdzam się w tym za każdym razem, gdy chociażby przechodzę naszym klubowym korytarzem i mijam antyramy ze zdjęciami uśmiechniętych dzieciaków, klientów i naszych tenisowych przyjaciół. Utwierdzam się w tym za każdym razem, gdy w Sali Klubowej udziela się wesoła atmosfera lub gdy na pracowniczym czacie wymieniamy się memami i dobrymi nowinami. Utwierdzam się w tym za każdym razem, gdy przy okazji turniejowych spotkań, a zwłaszcza Jajeczka czy Śledzika łączymy się z Klubowiczami chęcią wspólnego przebywania ze sobą i sportowej rywalizacji.

Brak tego wszystkiego doskwierał mi zwłaszcza przy lockdownie w marcu i kwietniu. Zarówno tamten czas jak i dzisiejszy jubileusz przypomina mi, jak wiele to wszystko dla mnie znaczy.

Kończąc już ten przydługi wywód chciałbym podziękować wszystkim wartościowym osobom, które miałem okazję poznać dzięki pracy w LKT. Mowa przede wszystkim o moich współpracownikach (zarówno tych obecnych jak i przeszłych), Klientach i partnerach biznesowych. Super, że możemy pogadać o tym co u Was słychać, jak Wam poszedł ostatni mecz czy jak uatrakcyjnić kolejny turniej i życie klubowe.

Wytrwałym dziękuję za doczytanie do końca, a wszystkim mówię …do zobaczenia na korcie!

Ksawery

(na zdjęciu ja z początku 2011 🙂 )